Sukienka nr 39 - taki punk jaki wykrój

  Przeglądając lutową Burdę trafiłam na "punkowe" stylizacje. Hymmm, taki punk jaki magazyn. Podążając tą drogą, nasunęła mi się myśl: sukienka (a jakże!) z wykończeniami z ekoskóry. Będzie wystarczająco punkowa, jak na Burdę, z której modeli mam zamiar skorzystać.

  Obłożyłam się Burdami i rozpoczęłam poszukiwania odpowiedniego modelu. Sukienka, sukienka, sukienka...może tym razem nie z dzianiny, może coś ambitniejszego? Jakieś zaszewki, francuskie cięcia? Ale materiał to dzianina - jersey dosyć gruby i w pepitkę beżowo czarną.

W między czasie zdążyłam zapomnieć czego szukam, bo, co rusz, atakowały mnie modele, których jeszcze nie szyłam, a które koniecznie muszę mieć. Otrząsnąwszy się, powróciłam do sukienek.

 Model wybrałam.

Oczywiście, sprawdziłam wcześniej, co i jak szyć, 

ekrawiectwo.net

 w tej kwestii jest nieocenionym źródłem.

 Jednak moja Łuczniczka zastrajkowała. Nie pomogły zmiany igieł, stopki, nici - szyć nie chciała. Eko-skóra i jersey, to było za dużo. Zmasakrowałam przez to odszycie tyłu. Stąd tyle tam szwów, ale już nie chciałam pogarszać sprawy, bo niestety wielokorotne przeszywanie eko-skóry pozostawia ślady, więc zostało tak, jak jest.

 Potem zmieniłam maszynę, na model starszy i mocniejszy, Finesse - Zakłady Metalowe Łucznik. Poszło jak z płatka. Pod elementy z eko-skóry podłożyłam jersey, gdyż eko-skóra lubi przyklejać się do naszej własnej skóry. Do tego pod wpływem temperatury ciała lubi się rozciągać. Przy krojeniu się przesuwa, więc lepiej kroić każdy element osobno.  Można prasować, najlepiej przez coś - ja wykorzystałam siatkę do prasowania.

 Nie podklejałam flizeliną, bo obawiałam się, że będzie za sztywne. W efekcie okazało się, że mogłam podkleić odszycie dekoltu,ale ...co do reszty  nie było to konieczne, jersey był wystarczająco gruby.

Na ramionach poszczególne elementy zostały dopasowane niemal idealnie.

Z tyłu zrobiłam zaszewki, by sukienka ładnie się układała.

Sukienka oczywiście bez metki, bo metki "gryzą" ;)

Punk wyraził się jedynie w glano-podobnych butach...

Na zakupy czas

  Staram się być bardziej eko.  Staram się segregować śmieci i nie marnować wody, a przede wszystkim

 nie pakować wszystkiego w torby foliowe.

 Mam tylko problem, jak zapamiętać, że torbę eko należy zabierać na zakupy ze sobą.

 Już pozbierałam wszystkie eko-siaty i włożyłam do bagażnika samochodu, żeby były tam zawsze. No i co z tego, skoro parkuję, zamykam i idę, a torby w aucie zostają?

Może ustawię taką opcję na fonie : weź torbę, weź torbę, weź torbę. Dobrze by było, gdyby ta opcja darła się o 7:05 i świeciła na czerwono. Wtedy już z rana zapakuję eko-siatkę do torebki.

 Może czas coś na pamięć zażywać?

 Może czas sięgnąć do techniki s-f i jakiś czip sobie wszczepić w rękę, który będzie tak wpływał na układ nerwowy, że ręka sama sięgnie po eko-torbę?

Na koniec przyjrzałam się posiadanym eko-siatkom i stwierdziłam, że są brzydkie.

Zajrzałam do kącika krawieckiego, a tam - niespodzianka - leży gruba bawełna ze spożywczym nadrukiem.  I poszyłam sobie torby na zakupy spożywcze, jako że te wykonuję najczęściej. Zanim internet przejmie tę sferę moich zakupów, będę paradować z torbami

FISH&TOMATO.

Torby przeszły testy na pamięć i obciążenie. Wynik: jeszcze nie zapominam, a i uszu też nie oberwałam. 

Na kantkę

- Mamo!  na jutro strój galowy! - jest 21:17

Starszy obwieszcza, że gra w przedstawieniu, jest narratorem i ma mieć strój galowy.

- Strój galowy?!

- Tak, najlepiej garnitur. Masz coś?

No, w szafie wisi nie jeden, ale rozmiar jakby ciut za duży.

- Na jutro? - upewniam się. Liczę po cichu, że może występ za dwa dni..

- Jutro próba generalna- odpowiada Starszy i udaje się do swojego pokoju z książką w ręku.

Ufff, czyli mam czas. Burdy w ruch. Rozłożyłam się w sypialni na łóżku i wertuję, wertuję...może kupić? Myśl, jak szybko się pojawiła, tak szybko znikła. Przecież nie kupuję czegoś, co potrafię uszyć!

- A ja gdzie mam spać, na sofie? - tym razem to M. 22:30. Co on tak wcześnie chodzi spać? Nie ma jakiejś transmisji sportowej, Australian Open już się skończył?

 Zbieram Burdy, już tylko te, które mają wykroje strojów galowych ( czyli najczęściej są to garnitury komunijne ) i przenoszę się do kuchni. Weryfikacja trwa. Bez sensu - stwierdzam. Garnitur dla 9-latka! Przecież zaraz wyrośnie. Tyle szycia i za chwilę będzie za mały. Szyć większy? Z większymi rzeczami dla dzieci jest tak, najczęściej je odkładamy do szafy, bo jeszcze czas, a gdy sobie o nich przypominamy, to już są za małe. Bez sensu. Uszyję tylko spodnie.

Robię wykrój. 23:00. Temu, co to wpadł na pomysł, że wszystkie wykroje z Burdy zmieszczą się na arkuszu ABCD, "dozgonna wdzięczność". Na szczęście jest folia, zwana celofanem i markery. To wiele ułatwia. Idę spać. Marynarka nie tym razem. 

Następnego dnia biorę się za szycie. Materiał granatowy, z opisem: ubraniowy. Wykroiłam, zaznaczyłam, nacięłam gdzie trzeba. Na nogawce przedniej zaprasowałam lekko kantkę, by później było łatwiej. Potem zabrałam się za kieszenie: proszę, proszę, nawet wewnątrz obszyłam, by estetycznie było.

 I przyszyłam taką plisę, by podszewka kieszeni nie wychodziła. Bo podszewka ma oczywiście inny kolor.

Wszywanie zamka - prawie pestka.

 Atrapy kieszeni tylnych, bo czas nagli.

Wszywam pasek bez szluwek - i tak muszę wciągnąć gumę.  Kantka jest, więc tylko ją zaprasowuję na amen na przodzie i na tyle. W pasie niestety guma, bo wzrostu jest tyle ile trzeba, za to na obwodach braki. 

Koszula biała i pulowerek jak z angielskiej szkoły i jest galowo.

Marynarka jednak kusi. 

Sukienka nr 17* - czyli z tego się nie szyje.

Nie mogę chodzić do sklepu z materiałami!

Nie mogę chodzić do sklepu z materiałami!

Nie mogę chodzić do sklepu z materiałami!

Bo się już do szafki nie mieszczą i materiały zaczynają zalegać w miejscach do tego nieprzeznaczonych!

Ale jak mogę odpuścić sobie coś, co kosztuje 8 zł/m i jest żółte w różową kratkę, cienkie, lekko kreszowane, rozciąga się na wszystkie strony i "siepie" niemiłosiernie ? No nie mogę!

Przy kasie dowiedziałam się, że sukienek z tego się nie szyje.

Zakupiłam 1,20 m, i jeszcze podszewkę żółtą. I zasiadłam do szycia.

Co mi wyjdzie z materiału, z którego "sukienek się nie szyje"?

Nie widać, jeszcze.

Już miałam wykrawać elementy wykroju, kiedy moje wewnętrzne ja krzyknęło : kratka!

O ja... no tak , dobrze by było, gdyby się ładnie schodziła na szwach. Zaczęły się kombinacje. Okazało się, że mam trochę za mało materiału, jak na model, który wybrałam. Połączywszy dwie metody : krawcowa szyje pruje.. oraz metodę mojej Babci: uciąć z dołu - wstawić w bok, udało się.

Wszystko byłoby już ok, ale przecież na podszewce musi być, bo dół ma być w bombkę! Do tego zamek kryty! Bawiłam się tak , prując i zszywając, przez pół dnia. Jeszcze musiałam uważać, aby nie zaciągnąć materiału, a ten był do tego bardziej niż skłonny. Czyli może jednak : " sukienek z tego się nie szyje"?

Im bliżej końca, tym sukienka bardziej mi się podobała. Przy dekolcie uroczo układały się zakładki.

Wciągnięta w dolny szew, łączący materiał z podszewką, okrągła gumka uformowała bombkę.

Efekt więcej niż zadowalający.

Jak się nie szyje, jak się nie szyje?!

Sukienka została zaprezentowana w pracy i na imieninach, otrzymała pochwały i powędrowała do prania.

30 stopni, lekkie wirowanie i totalne załamanie po wyciągnięciu z pralki. Część wierzchnia w różową kratkę, cienka, kreszowana, "siepiąca" się, zbiegła się jak śliwka w wędzarni. Żółta podszewka, której nic się nie stało, stanowiła 75% sukienki, zamiast 40%!  SUKIENEK Z TEGO SIĘ NIE SZYJE!

A tak zdążyłam ją polubić! Nie tracąc nadziei, pozwoliłam jej wyschnąć, bo może jeszcze się rozciągnie. Na sucho nie wyglądała już tak tragicznie, proporcje pomiędzy materiałem a podszewką 50/50. Resztę zrobiło żelazko. UFFFFF

Sukienek z tego się nie szyje, chyba że ma się ochotę na silne doznania, łącznie ze wstrząsem.

Ps. od tamtej pory zawsze piorę materiał przed skrojeniem :)

* numeracja sukienek według kolejności ułożenia na półce, od góry. Czyli trochę historii mojego szycia.

Proste rozwiązania są najlepsze czyli o "homątnikach"

Lubię "homątniki"

  Pewnie zastanawiacie się, co to? A są to wszelakiej maści kominy i szaliki, które jakiegoś zimnego dnia dostały taką oto nazwę. Trochę nawiązuje do końskich akcesoriów... ale "homątnik" się przyjął.

  Można go zrobić na drutach lub szydełku :

Można uszyć :

 Można kupić... łeee

  Jako, że jesteśmy kreatywne, szyjemy go. Jeżeli nie umiemy szyć, szukamy koleżanki z maszyną, mamy , cioci, babci, teściowej lub idziemy po prostu do krawcowej....rzucamy jej pomysł, obiecujemy: umyć gary/popilnować dziecka/ zrobić zakupy,* - niepotrzebne skreślić - (*w przypadku krawcowej może być jednak potrzebna gotówka)

   Jeżeli mamy w domu maszynę, to sprawa prosta: udajemy się do sklepu z materiałami i kupujemy

2 x 25-30 cm dzianiny, polaru lub innego miłego w dotyku materiału, najlepiej, by się rozciągał.

Rozkładamy materiał, odmierzamy,  najczęściej wystarcza 130 cm na długość, ale wszystko zależy od Was i Waszych upodobań.

  Składamy oba materiały prawą stroną do siebie, spinamy, przeszywamy. Tutaj mała uwaga : do szycia dzianin nie potrzebujemy wysokiej klasy sprzętu. Wystarczy zwykła maszyna , np. słynny lidlowski Silver Crest i igła do dzianin. Ustawiamy szew na zygzak, a jego szerokość na 1 lub 2.

 Odwracamy na prawą stronę. Otrzymaliśmy taką oto rurę :

I teraz możemy spiąć niestandardowo : czyli zeszyć krzywo, by osiągnąć zamierzony efekt zwijania się;

 możemy zeszyć ładnie, równo , estetycznie , o tak....

I wykończenie.

I nikt nie ma takiego i jesteśmy górą

 Bravissimo!

Taśmowa robota

 Wspominałam, że dla dzieci szyje się fajnie ?

 Wspominałam.

 Jak ktoś lubi szybko widzieć efekty swojej pracy krawieckiej, to polecam.

Niewielkie kawałki materiałów, najczęściej sięgamy po bawełny, dzianiny, sztruks. Mogą być resztki, tzw. przydasie, leżakujące sobie w kartonowym pudle i czekające na swój moment. Proste wykroje, żadnego dopasowywania, bo musi być komfortowo ( i do tańca i na trzepak ). Kolor nitki może się nie zgadzać z kolorem materiału, tu wiele się wybacza, a nawet akceptuje z radością.

 I tak oto, ulegając hasłu "łatwo i szybko z tego co jest" powstały sukienki dla Małej. Spędziłam urocze chwile. Wreszcie nie portki !!! ( na których za chwilę będę naszywać łaty. Zastanawiam się czy nie szyć od razu z łatami, albo jakieś nakolanniki wszywać?)

Taśmowa robota ze sztruksu.

Zadowolona ze swych osiągnięć sięgnęłam po jeszcze jeden kawałek materiału. Tu już nie było tak kolorowo, bo postanowiłam doszyć podszewkę, dodałam szlufki i jakby było mi mało: wszyłam zamek.

Może dlatego, że nad nią najdłużej pracowałam, najbardziej mi się podoba.