Mama ma zawsze rację.

 

Nie ma lekko. Kto ma szyjącą Mamę, ten wie: Mama ma zawsze rację. Rękaw za nisko wszyty - odpruć, wszyć głębiej; dekolt z tyłu pogłębić - za bardzo na kark wychodzi; zaszewki dodać - bo brzydko marszczy się na plecach, no i podkreślą talię; odszycie poprawić, dociąć, zaprasować - bo wychodzi; flizelinę przyprasować, poczekać aż wystygnie - będzie się lepiej trzymała; porównać strony żakietu po wszyciu kołnierza i odszycia, czy są równe; podszewka do poprawy, bo ściąga tył/przód/rękaw. Mama ma zawsze rację. I wszystko, co umiem, umiem dzięki Mamie. A ile razy prułam, zgrzytając zębami, bo przecież ujdzie, kto się zorientuje...? Mama wie.

Oto przedstawiam Moją Mamę. Uszyłyśmy sukienki z tego samego materiału. Mama ponad pół roku temu, ja całkiem niedawno. Mama adaptowała na sukienkę wykrój na bluzkę. Ja skorzystałam z wykroju nr 128, z Burdy 11/2013. I oto efekty. 

Epizod 11/52.

 

Inny wymiar.

Od kilku dni kombinuję, jakby tu się przenieść w inny wymiar. Bo rozmiar dalej ten sam, normalne 42, chociaż dla niektórych to strrrraszne plus size. Inny wymiar ze słoneczną pogodą, lekką bryzą od morza, ciepłym piaskiem, dobrym jedzeniem.....ech...pomarzyć można. Rozmarzyłam się też nad takim oto magazynem z wykrojami: MY IMAGE , numer 11/2015, wygląda bardzo interesująco.

Wykroje: 16 propozycji, 3 do ściągnięcia ze strony magazynu. Rozmiary od 36 do 54.  Szczegółowy opis modeli, z foto instrukcją. Arkusz z wykrojami, jak w Burdzie, mało czytelne, przynajmniej dla mnie, ale wystarczy celofan lub pergamin i dobre oświetlenie. Modele, ktoś powie, że zachowawcze, ja powiem, że normalne, do noszenia na co dzień. Ale takie, które, dzięki ciekawemu doborowi tkanin, odróżniają nas od szablonowych ubrań z sieciówek. Skusiłam się na sukienkę, a jakże, z karczkiem, model M1559A/B.

Doszłam do wniosku, że wiosna w tym wymiarze może jednak nas nie rozpieszczać ciepłem, więc wybrałam tkaninę dzianinową pikowaną. I wyświetlił mi się wielki czerwony znak STOP!!!! Co z rozmiarem!? W Burdzie kroję 42, z zamkniętymi oczami, a tu? Porównałam tabele rozmiarów i, niespodzianka, tu mnie wyszczuplili na 40. Na wszelki wypadek wykrój zrobiłam na 42, w myśl zasady "lepiej grubego pocieniować, niż chudego poszerzyć". Skroiłam, rzuciłam na coverlocka, szast prast, sukienka prawie gotowa. Uwielbiam mojego coverka i dzianiny!!! Przymiarka przyniosła same miłe poprawki, czyli taliowanie. Żeby nie było tak jednostajnie dodałam fuksjowe lamówki wokół dekoltu i rękawów. I broszkę, żeby nie odstawać od wiodących trendów. Bardzo się polubiłam z tą sukienką i coś czuję, że jeszcze ten model wykorzystam. 

Dobry początek.

Piątek dobry na szycie. Czwartek też niczego sobie, ale piątek jest wyjątkowy. Perspektywa dwóch wolnych dni po piątku daje poczucie wolności. Płuca zwiększają pojemność, wzrok się wyostrza, głowa do góry, klatka do przodu, pępek do kręgosłupa. Pojawiają się plany. Wszak dwa dni, 48 godzin, ileż to można zrobić? Tylko trzeba dobrze zacząć. Można zacząć od planów rozpoczętych, planów już skrojonych. Na przykład od skrojonej bluzy małej i dużej. Chociaż najpierw dużej, bo mała powstała z resztek. Dzianina drukowana w piwonie, to Teofilów. Prawda, że fajna? Dzianina, kolor bakłażan, bardzo dobra jakość, lokalny sklep z tkaninami. Oczywiście piwonii nie było na tyle, by skroić całość. Stąd rękawy dosztukowane z bakłażana. Forma prosta, przód i tył z rękawem kimono. Zmieniłam kształt dekoltu na  łódkę. Tył dopasowałam na zaszewkach. Więcej kombinacji było z małą. Wykrój bazowy pochodził z Ottobre i był bluzeczką. Poszerzyłam boczki, dodałam kieszonki, zaokrągliłam dół tyłu i powstałą tunika. W ten sposób szafa wzbogaciła się w kolor, a w pudle ubyło resztek. Czyli zrealizowałam uwalnianie tkanin, oraz zawalczyłam z zalegającymi resztkami. Dobry początek. Jeszcze dwa dni...

  

Epizod 10/52

Dziesiątka na czas.

No proszę, dziesiąta sukienka. Jak ten czas leci! Czas na szycie, który jest coraz cenniejszy. Czas, który dziwnie się kurczy, chociaż doba ma nadal 24 godziny. Gdyby nie przemożna potrzeba snu...jeszcze tyle można byłoby zrobić. Ech... jakiś przedłużacz czasu, albo super organizator i osobisty poganiacz, który będzie krzyczał: do roboty, do roboty i wymachiwał nahajką.  W związku z tym czasem na szycie, dobrze jest mieć w szafie dzianinę punto. Najlepiej w jakiś wzór. Dobrze jest mieć gotowy wykrój, na przykład model 128 z Burdy 11/2013. Dobrze jest mieć pomysł, który łączyłby i materiał i model. Dobrze jest, gdy nic nie trzeba zmieniać. Dobrze się wtedy szyje. Moja "dziesiąteczka" bardzo prosiła się o uszycie. Materiał czekał wyjątkowo krótko, jak na leżakującą tkaninę.  Był to piękny kupon dzianiny punto w niebieski wzór. Ponieważ zakładałam uszycie sukienki na teraz, dokupiłam  czarnego punto na rękawy. Model - trzy elementy: przód, tył i rękaw, z wykroju dla " blondyneczek niedużych".  Poziom trudności 3 z zamkniętymi oczyma. Na etapie krojenia dodałam 4 cm na wysokości talii, by nie tylko " blondyneczki nieduże" dobrze wyglądały w tym modelu. Pierwsza przymiarka odkryła, że dzianina, jak papier, wiele zniesie, ale moje mięśnie nie do końca. Bo kto wytrzymałby z ramionami wyciągniętymi przed siebie, by na połączeniu rękawa z tyłem nie robił się garb? Jakiś jogin pewnie... No i trochę za szeroka pod pachami była. Odprułam rękawy. Zwęziłam od pachy do talii. Wszyłam rękawy, z tyłu korygując garb, zmniejszyłam łuk rękawa. Z przodu tenże rękaw wszyłam głębiej.  Niebieskie wypustki powstały z paska, który był tylko z jednej strony kuponu.  Sukienka, pewnie dzięki wzorowi, prezentuje się bardzo fajnie i jak to z punto bywa, jest bardzo wygodna. A za kilka dni odbędzie się porównywarka i zobaczymy, czy "Mama ma zawsze rację". Zapraszam ponownie :)

Epizod 9/52

Jednostka domowa

 

Wspomniałam o wyrzuceniu starych dresików bez wyrazu? Wspomniałam. A że to rok realizacji postanowień, więc szaraki poszły w kosz. Nawet nie zareagowałam, jak wołały: nie wyrzucaj nas, nie wyrzucaj, jeszcze się przydamy.... A poszły won! No i poszły. Miałam fajną bakłażanową dzianinę pętelkową, o dobrym splocie i z odpowiednim dodatkiem włókien rozciągliwych. Uszyłam sukienkę. Szyłam, szyłam.  W zasadzie żadnego "slow", raczej "fast sewing". Wiadomo, czasem efekt jest potrzebny od zaraz. Dzianina dobrze się szyła.

Przymiarka - jest ok. Wszyłam odszycie przy półgolfie. Poobcinałam nitki - nawet te w środku, chociaż "do środka nikt Ci nie będzie zaglądał". Ubieram, zasuwam srebrny, ozdobny zameczek iiii...co jest?! To się ma tak marszczyć pod szyją? Coś źle zrobiłam. Z pewnością odszycie za mocno naciągnęłam w stosunku do materiału i teraz się marszczy. Prujemy. Oddzieliłam odszycie od stójki, ... a tak ładnie było wszyte. Mierzę jeszcze raz, no kurcze, też się zwija.... Poszłam po rozum do głowy i sięgnęłam do Burdy nr 11/2015. A tam, na rysunku technicznym, nic się nie zwija, więc na pewno coś źle wycięłam, zeszyłam(?). Coś mi szepnęło, żeby zerknąć na zdjęcie. Sukienka na modelce... nooo... tam to się zwija i to jeszcze bardziej niż u mnie! I jeszcze sobie zamek rozsunęła, cwaniara, bo pewnie ją"ciaśniło" w szyjkę. Mnie nie "ciaśni", ale dobrze, że sprawdziłam u źródła, że  zwija się z założenia. A mówili: czytaj do końca polecenia... Mówili? Mówili. To wszyłam odszycie z powrotem. Tak oto stałam się posiadaczką sukienki domowej. Jakieś logo sponsora? Zapraszam, mnóstwo miejsca na reklamę :) A sorki, sorki, bez metki miało być. 

I am not just a celebrity

Tylko zdjęcia takie wyszły...celebryckie ;)

Ja tak normalnie: dom, dzieci, szycie, śniadania, obiady, kolacje, przegryzki, szycie, dom, trening, pranie....Co rano zastanawiam się, czy poprzedniego dnia na pewno sprzątałam we własnym mieszkaniu? Może, w amoku, pomiędzy szkołą, maską wilka, sukienką a zestawem pytań z ekologii,  posprzątałam u sąsiadki? 

 Ale, ale o płaszcz chodzi, nie o to, że w Burdzie Szycie Krok po Kroku piszą o mnie... O płaszcz. Przechodni płaszcz. Płaszcz ze sztucznego tworu futerkopodobnego, jakby kreszowanego, na dodatek z połyskiem. Płaszcz celebrycki jak nic. Nie dość, że kolor, że materiał, to jeszcze zapięcia nie ma. Płaszcz na drogę z limuzyny do restauracji i z restauracji do limuzyny.

Materiał wpadł mi w ręce i od pierwszego dotyku  w i e d z i a ł a m. Wiedziałam, co z niego będzie. Torebka! A z resztek płaszcz (lubię takie duże resztki). Oczyma mego wewnętrznego kreatora widziałam taki właśnie twór- prostota w czystej formie, żadnych zapięć, stójek, kołnierzy.  Wykrój zaczerpnęłam z Burda Szycie Krok po Kroku 2/2015, model 4 D,E.

Taki sobie twór futerkopodobny, pewnie świetny na kotarę lub domek dla kota, sypie się przy krojeniu, aż miło. Trzeba mieć pod ręką odkurzacz, inaczej katastrofa - kłaki wszędzie. Po wycięciu poszczególnych elementów należy szybko przełożyć je do worka, a worek na balkon. Odkurzyć miejsce zbrodni z kłaczków małych i włażących dosłownie wszędzie. Skorzystać z wiatru halnego i wytrzepać (żeby mieć poczucie, że to nie my robimy bałagan w domu, to inni i ten, jak mu tam "nieja")  przez balkon: przód, tył, odszycia, rękawy i części worków kieszeniowych. Jak nie ma akurat halnego, to trzepać elementy futrzane wieczorem, po co się mają sąsiedzi denerwować, że coś im na balkon leci, może przez noc wywieje... Jak wspomniałam: zapięcia nie zrobiłam, ale kieszenie wpuszczane w szew musiały być. Dodałam jeszcze poduszki na ramiona, ale jak szybko je umocowałam, tak szybko wyprułam. Nie nadawały się. Na samo hasło "poduszki" chciało mi się spać. Wszyłam podszewkę i, co tu dużo kryć, wszywało mi się ją lepiej niż do sukienki. Kwestia wprawy. 

Dobrze też szyło mi się legginsy z Burdy 11/2014, model 114, ale tu nie ma się co dziwić, po tylu parach spodni, takie legginsy...Ba... łatwizna... A uszyłam je ponad rok temu i tak dobrze mi się w nich chodzi, że sprawiłam sobie jeszcze jedną parę, z tego samego materiału zwanego "Angelika". I jeszcze jedną parę z elastycznego jeansu, i jedną z dresówki, i... Zamek wszyłam w bok, gdyż materiał, mimo, że jest elastyczny, nie rozciąga się aż tak. Wysoki stan ładnie modeluje sylwetkę. Polecam. Do celebryckiego płaszcza super.