Jeans bez metki.

 Dialog wieczorny, występują: Starszy, Młodszy i ja:  Starszy - Mamo, musisz mi napisać usprawiedliwienie na technikę!, Ja - Hę????, Starszy - Nooo, metki pan kazał przynieść, a ja nie mam. Ja - Co?! Jak nie masz?!,  Starszy - Oj nooo, u nas wszystkie ciuchy bez metki...  Młodszy - Tak, a najgorsze w tym szyciu bez metki jest to, że nie wiadomo gdzie tył!

  Ponieważ nie ma takiej możliwości, żebym czegoś nie miała, metki się znalazły. Ale to prawda, większość ciuchów bez metki. I faktycznie młodsze jednostki do lat 10 mogą mieć problem z rozróżnieniem, gdzie przód, gdzie tył. No chyba, że na przodzie jest jakiś Wrzeszczak lub inny Minecraft. Ze spodniami, o ile nie są najprostszą formą dresów - czytaj: dwie nogawki i gumka - jest mniej problemów, zwykle mają rozporek, co pomaga w określeniu, gdzie przód. Duzi nie mają takich problemów. Duzi najczęściej stwierdzają, że nie mają spodni, bo: albo wyrośli wzdłuż, albo wszerz. I spodnie, albo za krótkie, albo za ciasne. Albo nie mają spodni, bo sobie uszyli 52 sukienki w zeszłym roku! Ponieważ jakieś spodnie jednak wypada mieć, postanowiłam sobie je uszyć. W moim przypadku, to nic dziwnego, prawda? Taki standard bym powiedziała: weż i uszyj! A i te spodnie, to miały być jeansy, gdyż nabyłam bardzo przyjemną tkaninę jeansową, która posiada tę zaletę, że ma w swym składzie elastan. Od modeli spodni w magazynach z wykrojami zatrzęsienie. No więc wertowałam i wertowałam i padło na spodnie dzwony. W Burdzie bardzo ciekawie prezentowały się takie  dzwony, ale model dla 44 i w górę. Skopiowałam więc wykrój 44, miałam w razie co pomniejszać (he he he). Jednak przy układaniu formy na materiale, okazało się, że tego materiału, to mam ciut za mało. Nogawki są faktycznie szerokie, a aż tak zwężać nie miałam zamiaru. No to zmieniłam model. Też miał poszerzane ku dołowi nogawki, tylko pochodził z "fashion Style - die Mode zum Selbernahen" 03/2016. 

 Cóż pisać o szyciu spodni? Normale. Dwie nogawki, rozporek z zamkiem plastikowym grubszym, pasek usztywniony na grubszej flizelinie, nawet szlufki zrobiłam, ale kieszeni z przodu już nie, bo trochę jednak za mało tego materiału miałam. Następnym razem kupię więcej... Stębnówki sobie zrobiłam za to, bardzo ładną nicią do jeansu. Tylne kieszenie chciałam sobie naszyć bliżej, ale coś mnie napadło i doszłam do wniosku, że na mojej brazylijskiej tylnej części ciała lepiej będzie, jak przesunę je bardziej do boku. Ups. Teraz mam za szeroki rozstaw... Poza tym jest super. Ale może nogawki powinny być dłuższe? Metki nie naszyłam, ale wiem gdzie tył ;) 

 

 

Czy Lewy się nudzi?

 

Post z cyklu "dla małych szyje się fa fa fa fa fajnie". 

- Czy Lewandowski się nudzi, jak mu tak każą stać w jakimś ubraniu, nie do grania? - padło pytanie Młodszego w trakcie sesji w zielonych portkach. - Nie wiem, może się nudzi. Ale na pewno ma coś do słuchania. , - Ufffiiiii, długo jeszcze?..., - Jeszcze chwilę, dwa zdjęcia... Nie pomogło. Wyszło na to, że te sesje to straszne  tortury są, że człowiek tak stoi i stoi i nic nie może. A tam piłka i trawa i koledzy... - Jak to!!!??? W nowych portkach idziesz grać!? , - A w czym mam iść???     No właśnie.   Właściwie powinnam paść na kolana lub odbyć taniec dziękczynny wokół młodej brzozy, że moje dziecko, dobrowolnie, bez przymusu, w trybie niemal nagłym, wychodzi z DOMU NA POLE!!! Ale, że o co chodzi? Że to normalka, że wychodzi? Na pole? No to wam powiem, że to nie jest takie do końca zwyczajne w teraźniejszości. One, te nieletnie i początkujące nastolatki, to za Chiny Ludowe nie chcą wyjść z domu (bo przemieszczanie między pomieszczeniami w domu jest dozwolone i wykonalne, byle był zasięg wifi). I siedzą takie pogięte, z zapadniętymi klatkami, ramionkami, jak waga w nierównowadze, no i na pole nie pójdą... Trzeba robić gremialne wyjście na rowery/basen/piłkę, nawet jak nie masz ochoty, bo właśnie nowy wykrój, Burda, Ottobre...., ale dla dobra kośćca w rozroście musisz. I dlatego, jak mówi, że idzie grać w piłkę, to choćby w nowych portkach, dopiero co spod maszyny wyciągniętych, nie protestuj. Wykaż się entuzjazmem. Zaciśnij zęby, że zaraz dziura, plama z trawy na tyłku... Trudno... Uszyjesz drugie :) !!!

A zielone spodnie z, uwaga,  drelichu, były marzeniem. To znaczy kolor spodni był marzeniem, o rodzaju materiału raczej nie było wspomniane. No więc zielone spodnie z obniżonym krokiem (-Mamo, mam spodnie jak Biber! - o rajuśku!) pochodzą z  Burdy 10/2015 model 135 . I muszę to powiedzieć: wykrój mnie zaskoczył. Spodnie w Burdzie prezentują się dosyć obszernie, na modelu. Mój Model charakteryzuje się zawziętą chudością (nijak nie idzie na boki, tylko wzwyż) i zawsze wszystkie wykroje z Burdy na dany wzrost były duuuużo za szerokie. A tu niespodzianka!!!! Spodnie okazały się być, jak na niego szyte. No i zielone! Nie musiałam nic zwężać, fajnie leżą w pasie i na bioderkach. Zwężane nogawki, za długie nieco, podkreślają wąskość Młodszego. Aha, i coś o materiale: drelich - tkanina nie do zdarcia (teoretycznie), ale ile wślizgów wytrzyma? Ze względu na grubość i splot, bywa twarda i domowe maszyny tłuką się w trakcie ich szycia. Poza efektem dźwiękowym nie zgłaszam zastrzeżeń. Aha, można się zdziwić po wyciągnięciu danej rzeczy z drelichu z pralki: otóż mokra stoi sztywno jak kołek. Po wyschnięciu nadaje się do użycia zgodnego z przeznaczeniem.  

Zielone spodnie, z drelichu, z obniżonym krokiem, kieszeniami, szlufkami, stębnowane nicią do jeansu, i pasem harcerskim - ulubione! - Następnym razem rób mi zdjęcia na meczu!

Jeans przytarty

Wyszłam rano z domu, odstawiłam do jednostek opiekuńczo wychowawczych moich nieletnich gadających.  Po południu odebrałam dwóch wyrośniętych, chudych, nadal gadających. No to tak, tak to wygląda. Jak oka mgnienie. Rosną jakoś po kryjomu, czy co? Wczoraj rozkoszne trzylatki, a dzisiaj długie jakieś takie, chude, ciągle grzebią w lodówce, a na pytanie : głodny jesteś? słyszę: nie, nie, tylko coś słodkiego....

Oczywiście, spodni brakło, albo spodniom brakło długości. Biorę wykrój na 152, 152, 152... no przecież nie ma więcej, w końcu znam swoje dziecko! Taaaa, pozszywałam, nie mierzę, w końcu znam swoje dziecko! Pasek wszyłam, wołam do przymiarki, bo jednak tę długość pasuje ustalić, mimo że znam.... I co?! I za krótkie!!!! To znaczy na styk, ale to to samo, co za krótkie, w przypadku początkującego nastolatka. " Przecież mam 158 cm, a rano 159,7 cm, tata mnie mierzył"  .....Aha...no tak, tak... od jakiegoś czasu przecież nie muszę się schylać, by przytulić... Trzeba przedłużyć, spodnie przedłużyć!!! Popruć, coś wstawić... Kiedyś, przeglądając Pinterest, wpadła mi w oko instrukcja, jak domowym sposobem zrobić oryginalne przetarcia na jeansach.  Pomyślałam, że kawałek jeansu z takimi efektami, będzie wyglądał lepiej niż bez przetarć i zabrałam się za przedłużanie. Wycięłam 4 prostokąty z jeansu. Wyrysowałam linie, mniej więcej tak, jak miały przebiegać przetarcia, i przyfastrygowałam:

Następnie przeprasowałam:

Po czym wyprałam, zgodnie z sugestią. Mogłam tylko i portki i przedłużki wyprać razem...Po wysuszeniu wzięłam się za przecieranie grzbietów pilnikiem gruboziarnistym, można pumeksem. Nie chcąc od razu zrobić dziury ( pozostawiam tę działalność nieletniemu ) nie tarłam za mocno. 

A potem, rozprułam nogawki od dołu do wysokości kolan. Przecięłam, doszyłam wstawki. Oryginalne przetarcia dałam na przód, bo przyjęłam, że z tyłu same się zrobią. Pozszywałam.... Za długie! O nie, o nie, już nic nie robię, niech rośnie ! (  Mam nadzieję, że jak spodnie zaliczą kilka prań i nieletni podrośnie efekt będzie bardziej widoczny. A następnym razem przetarcia zrobię np. pod kieszeniami, albo na kieszeniach tylnych. )