Dzieci mamy szyjącej wykorzystują to, że mama szyje. Wykorzystują nie tylko do tego, aby posiąść nową część garderoby w unikatowym stylu. Wykorzystują do tego, aby mieć święty spokój i móc realizować swoje projekty. Bo wiadomo szyjąca mama nie czepia się, że klocki, resoraki, kredki, klej do wszystkiego, taśma dwustronna, taśma szara rozciągnięta, papier wszystkich rozmiarów, droga do wyścigów oraz Monopol, że to wszystko razem sobie leży, jakby miejsca nie miało. Szyjąca mama sama robi taki bajzel, że ho ho ho. Szyjąca mama, jak złapie fazę na szycie, to ogranicza się tylko do wydawania podstawowych posiłków. Wtedy pociechy szyjącej mamy mają raj. Niestety faza na szycie nie trwa za długo. I znowu padają komendy : pozbieraj klocki, odklej taśmę od mebli, nie łaź po plecaku, podnieś ubrania..
W sobotni poranek, już zabierałam się do wygłoszenia tyrady na temat wyższości porządku nad bałaganem, już wymieniłam powietrze zapasowe, już wzięłam głęboki wdech, wypełniający wszystkie partie płuc i już już miałam zacząć, gdy padło zdanie : Mamo, idź szyć.
Poczułam jak powietrze schodzi ze mnie i odzywają się nałogi szyciowe. "Posprzątajcie potem", powiedziałam i poszłam szyć.
Wzięłam dzianinę szarą i w kwiatki, wzięłam Burdę Szycie krok po kroku 2/2014. Wybrałam model 4H, ale przedłużyłam go do modelu 4A. Zwęziłam rękawy oraz zrobiłam zaszewki na plecach, by sukienka się ładnie układała. Dekolt wykończyłam poszyciem bez flizeliny, bałam się, że będzie za grubo i nie będzie to dobrze wyglądać.
Dzieci miały raj, bo szycie mnie wciągnęło i uszyłam jeszcze spodnie...ale o tym innym razem...