Jeans malowany

 

...a na koniec okazało się, że nie mam granatowego zamka. Mało brakowało, a w TVN24 pojawiłby się materiał o latających maszynach do szycia. I byłby to materiał bijący na głowę tematy polityczne. Latające maszyny to naprawdę ewenement! W ostatniej chwili się powstrzymałam. Ciepnęłam niedoszłą spódnicą o podłogę i poszłam po ziemniaki na placki.... Ale, da capo... 

Wpadł mi w ręce piękny jeans. P i ę k n y! Z jednej strony zadrukowany białym wzorem kwietno - słownym. I ten wzór zadecydował, co uszyć. Chociaż miałam na myśli sukienkę (kolejny granat!!!), a także żakiet, taki z białymi wypustkami (mogłabym się wykazać, taki żakiet to pięć kropek), to wybrałam spódnicę. Tak sobie pomyślałam: spódnica w zakładki - łatwizna. Powiem Wam, że nie ma to, jak przecenić własne umiejętności. Pomierzyłam się, dokonałam obliczeń i.... przystąpiłam do dzieła. Przecież łatwizna! Odmierzyć zakładki, poprzeszywać, zeszyć boki, wszyć zamek, wszyć pasek i podwinąć. Normalnie jeden kropek. Normalnie, jakbym nie dostała jakiegoś zamroczenia (znowu!), to pewnie machnęłabym tą spódnicę w dwie godziny, z przerwą na kawę. Ale nie. Ale nie! Pierwsze składanie zakładek - wyszły za blisko. Drugie składanie zakładek - został mi kawałek nieużytku ze wzorem. Wiadomo, wzoru szkoda, trzeba wykorzystać całość. Trzecie składanie zakładek - optymalnie. Poprzeszywałam je, żeby nie tworzyć dorodnego tyłu. Poprzeszywałam i okazało się, że nie jestem równa w talii. No masz ci los! Taki pech! Otóż odcinek od talii w dół ku biodrom się rozszerza i za nic nie chce mieć obwodu równego obwodowi talii. A zakładki musiały być poprzeszywane. Nastąpiło prucie z intensywnym treningiem oddechowym. Ok, oddychałam głęboko - powietrze docierało do najdalszych pęcherzyków płucnych, zdarza się, bez prucia nie ma szycia; kolejny wdech przeponą. Do treningu oddechowego dołączył trening szarych komórek - myślenie. Pomyślałam, że trzeba przeszywać zakładki pod kątem, u talii więcej. Poskładałam, przeszyłam, zaprasowałam, zszyłam przód z tyłem i....wtedy okazało się, że zakładki ok, ale nie mam granatowego zamka!!! I jeszcze powinnam była najpierw zszyć przód z tyłem, a potem układać zakładki. Ech.. urlop był za krótki... Poszłam po zamek.