Geny księżniczkowe.

20 lat temu chciałam być dorosła i odpowiedzialna. Chciałam mieć dom, rodzinę i pracę… 20 lat później stwierdzam, że trzeba jednak było zostać księżniczką. Tym bardziej, iż pojawił się Książę. Trzeba było od razu zatracić połowę tzw. zaradności życiowej. Co mi to wtedy tak przeszkadzało? Jak teraz, po 20 latach, okazuje się, że mam bardzo wiele genów księżniczkowych, no całe mnóstwo, które utrudniają mi funkcjonowanie w szarej rzeczywistości?

Na przykład najchętniej nigdzie nie spieszyłabym się - niech czekają. Chodziłabym tylko w fajne miejsca: do kina, teatru, kawiarni, muzeum, sklepu z tkaninami… a nie do spożywczaka… (chociaż raz Książę, na mój wywód, jak to trzeba chodzić w fajne miejsca, żeby było fajnie, stwierdził: “W Lidlu byliśmy” …no cóż…). Spałabym do południa, bo wieczorem nigdy zasnąć nie mogę od razu. Najpierw mi wszystko przeszkadza, a potem, gdy za radą Księcia: “myśl o czymś przyjemnym”, zaczynam myśleć, co to ja sobie uszyję z tych tkanin, które mam w szafie…, a potem z tych, co to je widziałam w sklepie…, a potem zaczynam myśleć o modelach z Burdy, których jeszcze nie szyłam… i o tych, co to je widziałam na JLo… no to już w ogóle zasnąć nie mogę… Rano, wiadomo, “…budzikom śmierć…” Jadłabym dania przygotowywane przez innych. Albo żeby chociaż ktoś za mnie wymyślał codziennie”co na obiad!”, to ja już zniżę się do gotowania.

Bo ja najchętniej zajmowałabym się tylko tym, co sprawia mi przyjemność. W 100% mogę na okrągło chodzić w sukienkach. I mogę się w nie przebierać trzy razy dziennie. I mogę sobie szyć sukienki jakie mi się tylko podobają. I mało tego, znalazłam sposób, jak upchnąć w szafie jednej i nierozciągliwej, jeszcze więcej sukienek.

Otóż, Moi Drodzy, należy szyć te sukienki z tkanin cienkich, na przykład z szyfonu, albo z kelly crepe. W związku z tym, że tkaniny wyżej wymienione posiadają lub mogą posiadać pewien stopień prześwitu, należy zaopatrzyć się w dwie halki/tuniki/sukieneczki a la bieliźniane w wersji ciemnej i jasnej, aby móc je zakładać pod sukienki z szyfonu, czy też kelly crepe. Pod inne, oczywiście też, jeżeli ktoś ma takie życzenie. Tak. I wracając do tematu, jak upchnąć w szafie: te sukienki można zwijać w rulonik. Tak. W rulonik. Że się wymną? Hym, zakładam, że żelazka mamy w powszechnym użyciu, więc ten problem nas nie dotyczy. Na takiej kreszowanej kelly crepe to w ogóle nie widać zagnieceń, więc nie ma o czym mówić.

Wobec możliwości zwiększenia ilości posiadanych sukienek, postanowiłam sobie kilka doszyć, wszystkie z kelly crepe nabytej w najlepszym stacjonarnym sklepie Świat Tkanin. Pierwsza, prezentowana dzisiaj, sukienka jest efektem niezbyt długiego procesu decyzyjno-szyciowego. Góra powstała na bazie podstawowego wykroju na bluzkę z pionowymi zaszewkami. Elementy przodu i tyłu zostały skrojone po skosie. Dekolt obszyty został elastyczną lamówką i ozdobiony kokardką. Rękaw rozszerza się ku dołowi i zebrany został również elastyczną lamówką czarną. Dodatkowo ozdobiony jest kokardką, która to ewidentnie uniemożliwia wykonywanie czynności w kuchni, najbardziej mycia naczyń… z resztą, my księżniczki, nie robimy takich rzeczy…

Dół spódnicy skrojony jest z półkoła, a doszyta falbana wykonana jest z prostokąta łączonego z tego, co zostało, a że materiału było 2 m, sami rozumiecie… Brakuje tylko kieszeni, ale podobno w pewnych sferach to nie elegancko i nie wypada rąk w kieszeniach trzymać…

Jest to sukienka na tzw. szybkie wyjście, czyli gdyby nagle okazało się, że Książę zaprasza nas jednak w naprawdę fajne miejsce ….

Wyjąć-strzepnąć-założyć oto nowa filozofia noszenia sukienek.

Pozdrawiam.

Jola.

Hola, española!

  Nareszcie! To, co za oknem, pokryło się z tym, co pod stopką maszyny. I nareszcie to nie było:  "być może będzie pogoda i może uda mi się to założyć". Nie. To szyła się sukienka, na której fason wpływ miały iberyjskie temperatury i której kolor jest jak malinowy smak lata.

 Dzianina, kusząca barwą, hiszpańskim latem i rytmami flamenco pochodzi od miekkie.com i, że tak powiem, trafia w punkt (dots&spots). Model sukienki powstał na bazie wykroju M1561 z magazynu MY Image 1/2015. Z 2,5 metra jerseyu wycięłam 8 klinów: 4 na przód, 4 na tył, falbanę i pasek. I chociaż materiał na stole to dzianina i chociaż mogłam zastosować inny model, to jednak kliny przeważyły szalę decyzji. Sukienka "hiszpanka" z klinów pięknie podkreśla linię talii a dół jest uroczo rozkloszowany. Ale ze względu na kliny falbana musiała składać się z 4 elementów krojonych na bazie półkoła - "kombinacjon" na wyższym poziomie. Wewnętrzny obwód falbany wynosi 200 cm, a długość paska,do którego, doszyta jest falbana 120 cm. Gumka, którą wciągnęłam w pasek ma szerokość 2 cm, a długość 80 cm. 

 Zewnętrzny brzeg falbany obrzuciłam na coverlocku mereżką. Jednak posiadanie coverlocka nie jest obowiązkowe. Dzianiny jersey dobrze się szyje także na maszynach domowych, a brzeg falbany można obrzucić zygzakiem, zmniejszając docisk stopki, co zapobiegnie jego rozciągnięciu, o ile same go nie naciągniemy. 

  A czy jersey na taką sukienkę, na  "espaniolę", jest odpowiedni? Ależ oczywiście. Jersey jest lekki, miękki (co oczywiste ;) ), ładnie się układa, nie "wybija się" i bardzo komfortowo nosi. I ten kolor! Aaaa i przypominam, że "od św. Hanki, zimne wieczory i poranki". Falbana może zmieniać lokalizację, raz może być w wersji hiszpańskiej, raz stanowić marszczony okrągły dekolt z falbaną. 

 Tymczasem, wraz z nadejściem upałów "wyjechali na wakacje wszyscy nasi podopieczni", więc możliwość wieczornych spotkań w miłym gronie znacznie wzrosła. Sukienka przyda się na pewno. Hola, española!