Czy Lewy się nudzi?

 

Post z cyklu "dla małych szyje się fa fa fa fa fajnie". 

- Czy Lewandowski się nudzi, jak mu tak każą stać w jakimś ubraniu, nie do grania? - padło pytanie Młodszego w trakcie sesji w zielonych portkach. - Nie wiem, może się nudzi. Ale na pewno ma coś do słuchania. , - Ufffiiiii, długo jeszcze?..., - Jeszcze chwilę, dwa zdjęcia... Nie pomogło. Wyszło na to, że te sesje to straszne  tortury są, że człowiek tak stoi i stoi i nic nie może. A tam piłka i trawa i koledzy... - Jak to!!!??? W nowych portkach idziesz grać!? , - A w czym mam iść???     No właśnie.   Właściwie powinnam paść na kolana lub odbyć taniec dziękczynny wokół młodej brzozy, że moje dziecko, dobrowolnie, bez przymusu, w trybie niemal nagłym, wychodzi z DOMU NA POLE!!! Ale, że o co chodzi? Że to normalka, że wychodzi? Na pole? No to wam powiem, że to nie jest takie do końca zwyczajne w teraźniejszości. One, te nieletnie i początkujące nastolatki, to za Chiny Ludowe nie chcą wyjść z domu (bo przemieszczanie między pomieszczeniami w domu jest dozwolone i wykonalne, byle był zasięg wifi). I siedzą takie pogięte, z zapadniętymi klatkami, ramionkami, jak waga w nierównowadze, no i na pole nie pójdą... Trzeba robić gremialne wyjście na rowery/basen/piłkę, nawet jak nie masz ochoty, bo właśnie nowy wykrój, Burda, Ottobre...., ale dla dobra kośćca w rozroście musisz. I dlatego, jak mówi, że idzie grać w piłkę, to choćby w nowych portkach, dopiero co spod maszyny wyciągniętych, nie protestuj. Wykaż się entuzjazmem. Zaciśnij zęby, że zaraz dziura, plama z trawy na tyłku... Trudno... Uszyjesz drugie :) !!!

A zielone spodnie z, uwaga,  drelichu, były marzeniem. To znaczy kolor spodni był marzeniem, o rodzaju materiału raczej nie było wspomniane. No więc zielone spodnie z obniżonym krokiem (-Mamo, mam spodnie jak Biber! - o rajuśku!) pochodzą z  Burdy 10/2015 model 135 . I muszę to powiedzieć: wykrój mnie zaskoczył. Spodnie w Burdzie prezentują się dosyć obszernie, na modelu. Mój Model charakteryzuje się zawziętą chudością (nijak nie idzie na boki, tylko wzwyż) i zawsze wszystkie wykroje z Burdy na dany wzrost były duuuużo za szerokie. A tu niespodzianka!!!! Spodnie okazały się być, jak na niego szyte. No i zielone! Nie musiałam nic zwężać, fajnie leżą w pasie i na bioderkach. Zwężane nogawki, za długie nieco, podkreślają wąskość Młodszego. Aha, i coś o materiale: drelich - tkanina nie do zdarcia (teoretycznie), ale ile wślizgów wytrzyma? Ze względu na grubość i splot, bywa twarda i domowe maszyny tłuką się w trakcie ich szycia. Poza efektem dźwiękowym nie zgłaszam zastrzeżeń. Aha, można się zdziwić po wyciągnięciu danej rzeczy z drelichu z pralki: otóż mokra stoi sztywno jak kołek. Po wyschnięciu nadaje się do użycia zgodnego z przeznaczeniem.  

Zielone spodnie, z drelichu, z obniżonym krokiem, kieszeniami, szlufkami, stębnowane nicią do jeansu, i pasem harcerskim - ulubione! - Następnym razem rób mi zdjęcia na meczu!

Jak się dobić przed komunią

...to najlepiej młotkiem. I to po wszystkich paluszkach, a na koniec w czółko, tak ogłuszająco. Wymyśliłam sobie projekt, bo teraz to modnie jest mieć projekt i brać udział w projekcie i domykać projekt, że tylko młotek... i imadło, albo dyby, żeby pohamować zapał. Wpadłam na pomysł, że Starszemu, zwanemu dalej Gieniuszem, uszyję marynarkę. Wiadomo, komunia brata nie byle impreza, trzeba się godnie reprezentować... Tym bardziej, że inni patrzą... ;) Ale taka marynarka, hymmm, to nie jest prosta sprawa. Tu trzeba pomyśleć, czy to na pewno się opłaca, czy to nie będzie na jeden raz? Tyle szycia? Ale inni patrzą... Wtedy powinnam się była walnąć młotkiem chociaż w jeden palec. Tym bardziej, że okazja do użycia młotka była, bo mały remont w domu. Postanowiłam, że marynarka będzie z jeansu. Początkujący nastolatek, z pierwszymi objawami nadchodzących zmian (utrata słuchu i wszystkożerność), nie najlepiej się czuje w sztywnej elegancji. Jeans był dobrym wyborem. Za to znalezienie wykroju na wąskie 160 cm, graniczyło z cudem. Oczywiście, gdzieś, kiedyś coś mi przeleciało przed oczyma...ale gdzie to było i kiedy? Ostatecznie zrobiłam wykrój na 152 z modelu na marynarkę komunijną i przedłużyłam o 10 cm. Teraz, w ramach hasła: maj miesiącem dzielenia się wiedzą, podam kilka informacji dotyczących szycia marynarki na chudego nastolatka. I tak, jeżeli mamy duuużo czasu, to robimy kieszenie wpuszczane, jeżeli nie mamy tego czasu, to naszywane ;). Jeżeli nie dajemy poduszek na ramiona, bo trzymamy się sportowej elegancji, to należy linię ramion przeszyć pod skosem, bo nieumięśnione nastolatki ramionka mają spadziste. Głębiej wszyć rękawy, szczególnie z tyłu, bo plecki też wąskie. I rękawy zrobić dłuższe niż wskazuje wykrój. Ja przedłużyłam o 10 cm, a i tak wyszło na styk, ale może chociaż do września...No i do tego znacznie siedzący tryb życia sprawia,że krzywią się okropnie. Przymiarka, jak droga przez mękę: "mamo!!! znowu?!?!!!" Raz jedno ramię wyżej, raz drugie, to znowu brzuch wystaje (bo właśnie pożarł 4 kanapki), a plecy się zapadają...oszaleć można. Zaczynałam częściej zerkać na młotek... ale ludzie będą patrzeć... i dobrnęłam do końca. Kieszenie wpuszczane są, nawet kieszonka na poszetkę, odszycie jest, klapy są, podszewki brak, stębnowania są, guziki pasujące do jeansu są. Nawet spodnie doszyłam, ale cóż o nich pisać: dwie nogawki, rozporek, pasek, szlufki, kieszenie - standard (wykrój Ottobre). Elegancik jest. Projekt zamknięty. Młotek bez śladów tkanek organicznych. 

 

 

Dobry początek.

Piątek dobry na szycie. Czwartek też niczego sobie, ale piątek jest wyjątkowy. Perspektywa dwóch wolnych dni po piątku daje poczucie wolności. Płuca zwiększają pojemność, wzrok się wyostrza, głowa do góry, klatka do przodu, pępek do kręgosłupa. Pojawiają się plany. Wszak dwa dni, 48 godzin, ileż to można zrobić? Tylko trzeba dobrze zacząć. Można zacząć od planów rozpoczętych, planów już skrojonych. Na przykład od skrojonej bluzy małej i dużej. Chociaż najpierw dużej, bo mała powstała z resztek. Dzianina drukowana w piwonie, to Teofilów. Prawda, że fajna? Dzianina, kolor bakłażan, bardzo dobra jakość, lokalny sklep z tkaninami. Oczywiście piwonii nie było na tyle, by skroić całość. Stąd rękawy dosztukowane z bakłażana. Forma prosta, przód i tył z rękawem kimono. Zmieniłam kształt dekoltu na  łódkę. Tył dopasowałam na zaszewkach. Więcej kombinacji było z małą. Wykrój bazowy pochodził z Ottobre i był bluzeczką. Poszerzyłam boczki, dodałam kieszonki, zaokrągliłam dół tyłu i powstałą tunika. W ten sposób szafa wzbogaciła się w kolor, a w pudle ubyło resztek. Czyli zrealizowałam uwalnianie tkanin, oraz zawalczyłam z zalegającymi resztkami. Dobry początek. Jeszcze dwa dni...

  

Teraz panowie !

 

Dziewczyny, wróciła Liga Mistrzów. Wiecie, co to oznacza? Dwa wolne wieczory w tygodniu! Dwa wieczory tylko dla nas. A oni... oni statystyki, rozstawienia, transfery i "Hala Madrid", bo, wiadomo, Real Madryt idzie po puchar!!!  Zanim jednak zasiądą przed tv, należy wydać suchą karmę i napoje, a najlepiej jeszcze coś bardziej treściwego, inaczej po 45 minutach będą biegać po kuchni jak Messi wzdłuż linii bocznej boiska. Zakłócą tym nasz święty szyciowy spokój. No więc coś treściwego na ząb.... I szyjemy!  

Zaliczyłam mały maraton szyciowy z niemal taśmową robotą. Trzy bluzy, trzy pary spodni. Do uwolnienia była dzianina swetrowa, sztruks i jeans. Wszystko przed szyciem wyprałam. Dzianina trochę się zbiegła. No, to więcej niespodzianek nie powinno być. Zaczęłam od jednej bluzy, gdyż znowu nagły brak nastąpił. Ale Mały się skrzywił, że takiej nie ma, mimo, że ma inne. No to druga bluza... A na to M: takie fajne im uszyłaś, a dla mnie? No i poszło.... Dla nieletnich modele z Ottobre, dla M spodnie i bluza na bazie wykrojów z Burdy. 

Dzianina ze splotem swetrowym na polarze, spisała się idealnie w czasie szycia. No i coverlock: amore mio! Fantastyczny, cudowny, idealny. Jak on pięknie pozszywał tę dzianinę! Perfetto!  Bluza dla M zamiast kaptura ma golf. A raczej miała. Wyprułam go, gdyż po sesji wydał mi się za skromny. Wyprułam go i wszyłam nowy, obszerniejszy. Wyloty na sznurek podkleiłam płótnem z klejem. Raz nie podkleiłam dzianiny, nabiłam wyloty, wciągnęłam sznurek i przy pierwszej próbie uregulowania długości... wyloty wypadły... Teraz podkleiłam z obu stron.  

 Spodnie to niemal produkt uboczny, bo co tu pisać o spodniach...że ze sztruksu te mniejsze, że mają takie skośne przeszycia na przodzie, że kieszenie, że zamki, że pasek i szlufki. Spodnie dla M z jeansu. 

Jeans przytarty

Wyszłam rano z domu, odstawiłam do jednostek opiekuńczo wychowawczych moich nieletnich gadających.  Po południu odebrałam dwóch wyrośniętych, chudych, nadal gadających. No to tak, tak to wygląda. Jak oka mgnienie. Rosną jakoś po kryjomu, czy co? Wczoraj rozkoszne trzylatki, a dzisiaj długie jakieś takie, chude, ciągle grzebią w lodówce, a na pytanie : głodny jesteś? słyszę: nie, nie, tylko coś słodkiego....

Oczywiście, spodni brakło, albo spodniom brakło długości. Biorę wykrój na 152, 152, 152... no przecież nie ma więcej, w końcu znam swoje dziecko! Taaaa, pozszywałam, nie mierzę, w końcu znam swoje dziecko! Pasek wszyłam, wołam do przymiarki, bo jednak tę długość pasuje ustalić, mimo że znam.... I co?! I za krótkie!!!! To znaczy na styk, ale to to samo, co za krótkie, w przypadku początkującego nastolatka. " Przecież mam 158 cm, a rano 159,7 cm, tata mnie mierzył"  .....Aha...no tak, tak... od jakiegoś czasu przecież nie muszę się schylać, by przytulić... Trzeba przedłużyć, spodnie przedłużyć!!! Popruć, coś wstawić... Kiedyś, przeglądając Pinterest, wpadła mi w oko instrukcja, jak domowym sposobem zrobić oryginalne przetarcia na jeansach.  Pomyślałam, że kawałek jeansu z takimi efektami, będzie wyglądał lepiej niż bez przetarć i zabrałam się za przedłużanie. Wycięłam 4 prostokąty z jeansu. Wyrysowałam linie, mniej więcej tak, jak miały przebiegać przetarcia, i przyfastrygowałam:

Następnie przeprasowałam:

Po czym wyprałam, zgodnie z sugestią. Mogłam tylko i portki i przedłużki wyprać razem...Po wysuszeniu wzięłam się za przecieranie grzbietów pilnikiem gruboziarnistym, można pumeksem. Nie chcąc od razu zrobić dziury ( pozostawiam tę działalność nieletniemu ) nie tarłam za mocno. 

A potem, rozprułam nogawki od dołu do wysokości kolan. Przecięłam, doszyłam wstawki. Oryginalne przetarcia dałam na przód, bo przyjęłam, że z tyłu same się zrobią. Pozszywałam.... Za długie! O nie, o nie, już nic nie robię, niech rośnie ! (  Mam nadzieję, że jak spodnie zaliczą kilka prań i nieletni podrośnie efekt będzie bardziej widoczny. A następnym razem przetarcia zrobię np. pod kieszeniami, albo na kieszeniach tylnych. )

 

Ortalion na wejście

W ramach programu 1000 kroków dziennie, mój blog wykonał szereg kroków i trafił w ręce Wróżki IT. Ta, używszy swoich magicznych umiejętności, przeciągnęła go na jasną stronę mocy. W takiej oto szacie graficznej będę wykonywać kolejne kroki w Nowym Roku. Czy będzie ich 1000 czy tylko 52... zobaczymy. Mam nadzieję, że moje umiejętności nie osłabną, maszyna się nie zepsuje i nie braknie mi materiałów... 

Ponieważ nie zmieniam charakteru bloga i w dalszym ciągu chcę należeć do grona szyjących blogerek, przedstawiam kolejną, a pod tym adresem pierwszą, kurtkę z ortalionu dla małej damy. Mała dama ma ok. 128 cm wzrostu, więc kurtka jest w rozmiarze 134. Wiadomo, nie szyć na teraz, szyć na zaś, w przypadku dzieci. Wykrój pochodzi z Ottobre 4/2015, model 23 i pierwotnie jest płaszczykiem z softshellu.  Kremowy ortalion został sprawdzony. Nadaje się. Płaszczyk został zaopatrzony w duże kieszenie o oryginalnym kształcie. W pasie i na dole wciągnęłam gumkę kremową. Futrzak przy kapturze jest odpinany i jest "milutki". Mała dama wygląda jak : Królowa Śniegu. Do kompletu czapka , czy królowa chodzi w czapce?