Sukienka nr 17* - czyli z tego się nie szyje.

Nie mogę chodzić do sklepu z materiałami!

Nie mogę chodzić do sklepu z materiałami!

Nie mogę chodzić do sklepu z materiałami!

Bo się już do szafki nie mieszczą i materiały zaczynają zalegać w miejscach do tego nieprzeznaczonych!

Ale jak mogę odpuścić sobie coś, co kosztuje 8 zł/m i jest żółte w różową kratkę, cienkie, lekko kreszowane, rozciąga się na wszystkie strony i "siepie" niemiłosiernie ? No nie mogę!

Przy kasie dowiedziałam się, że sukienek z tego się nie szyje.

Zakupiłam 1,20 m, i jeszcze podszewkę żółtą. I zasiadłam do szycia.

Co mi wyjdzie z materiału, z którego "sukienek się nie szyje"?

Nie widać, jeszcze.

Już miałam wykrawać elementy wykroju, kiedy moje wewnętrzne ja krzyknęło : kratka!

O ja... no tak , dobrze by było, gdyby się ładnie schodziła na szwach. Zaczęły się kombinacje. Okazało się, że mam trochę za mało materiału, jak na model, który wybrałam. Połączywszy dwie metody : krawcowa szyje pruje.. oraz metodę mojej Babci: uciąć z dołu - wstawić w bok, udało się.

Wszystko byłoby już ok, ale przecież na podszewce musi być, bo dół ma być w bombkę! Do tego zamek kryty! Bawiłam się tak , prując i zszywając, przez pół dnia. Jeszcze musiałam uważać, aby nie zaciągnąć materiału, a ten był do tego bardziej niż skłonny. Czyli może jednak : " sukienek z tego się nie szyje"?

Im bliżej końca, tym sukienka bardziej mi się podobała. Przy dekolcie uroczo układały się zakładki.

Wciągnięta w dolny szew, łączący materiał z podszewką, okrągła gumka uformowała bombkę.

Efekt więcej niż zadowalający.

Jak się nie szyje, jak się nie szyje?!

Sukienka została zaprezentowana w pracy i na imieninach, otrzymała pochwały i powędrowała do prania.

30 stopni, lekkie wirowanie i totalne załamanie po wyciągnięciu z pralki. Część wierzchnia w różową kratkę, cienka, kreszowana, "siepiąca" się, zbiegła się jak śliwka w wędzarni. Żółta podszewka, której nic się nie stało, stanowiła 75% sukienki, zamiast 40%!  SUKIENEK Z TEGO SIĘ NIE SZYJE!

A tak zdążyłam ją polubić! Nie tracąc nadziei, pozwoliłam jej wyschnąć, bo może jeszcze się rozciągnie. Na sucho nie wyglądała już tak tragicznie, proporcje pomiędzy materiałem a podszewką 50/50. Resztę zrobiło żelazko. UFFFFF

Sukienek z tego się nie szyje, chyba że ma się ochotę na silne doznania, łącznie ze wstrząsem.

Ps. od tamtej pory zawsze piorę materiał przed skrojeniem :)

* numeracja sukienek według kolejności ułożenia na półce, od góry. Czyli trochę historii mojego szycia.