Epizod 7/52

Niedziela w kolorze orange.

 Jak na osobę, która za czarnym nie przepada i lepiej jej  w kolorze, to sporo szarego  naszyłam. A teraz pora na kolor i pora na pozbycie się dresików bez wyrazu, i pora na przygotowania do wiosny, i pora na obudzenie w sobie pokładów energii, i pora pozbyć się "nie-chce-mi-się". Zacznę jednak od koloru, koloru zalegającego, koloru nadającego charakter tkaninie zwanej punto. Z materiału, który w swym zaleganiu niejeden raz zmienił swoje przeznaczenie, i z wykroju na bardzo elegancką kreację, powstała sukienka codzienna. Sukienka w kolorze pomarańczowym.

Wykrój pochodzi z Burdy 10/2012, model 128. Jakieś zmiany? A owszem, wszak zamiast proponowanej organdyny użyłam dzianiny. Zmiany były nieuniknione. Zwęziłam plecy, jak zwykle za szerokie były. Już na etapie krojenia zmieniłam podkrój rękawów, by wszyć je wyżej. Zwiększyłam podkrój dekoltu przodu i tyłu.  Oczywiście zmiany spowodowane były nie tylko doborem tkaniny, ale i jej ilością. Stąd i krótki rękaw i długość spódnicy - 58 cm. Do tego ta moja maszyna, no obraziła się, czy coś...? Znowu się zbuntowała i musiałam się przesiąść na cięższy kaliber, Finesse ( nie daj Boże, jakby tak na nogę się zsunęła, no po nodze ).  Takie pomarańczowe punto bardzo przyjemnie się szyje i nie trzeba obrzucać, ale jak ktoś chce... 

Teraz panowie !

 

Dziewczyny, wróciła Liga Mistrzów. Wiecie, co to oznacza? Dwa wolne wieczory w tygodniu! Dwa wieczory tylko dla nas. A oni... oni statystyki, rozstawienia, transfery i "Hala Madrid", bo, wiadomo, Real Madryt idzie po puchar!!!  Zanim jednak zasiądą przed tv, należy wydać suchą karmę i napoje, a najlepiej jeszcze coś bardziej treściwego, inaczej po 45 minutach będą biegać po kuchni jak Messi wzdłuż linii bocznej boiska. Zakłócą tym nasz święty szyciowy spokój. No więc coś treściwego na ząb.... I szyjemy!  

Zaliczyłam mały maraton szyciowy z niemal taśmową robotą. Trzy bluzy, trzy pary spodni. Do uwolnienia była dzianina swetrowa, sztruks i jeans. Wszystko przed szyciem wyprałam. Dzianina trochę się zbiegła. No, to więcej niespodzianek nie powinno być. Zaczęłam od jednej bluzy, gdyż znowu nagły brak nastąpił. Ale Mały się skrzywił, że takiej nie ma, mimo, że ma inne. No to druga bluza... A na to M: takie fajne im uszyłaś, a dla mnie? No i poszło.... Dla nieletnich modele z Ottobre, dla M spodnie i bluza na bazie wykrojów z Burdy. 

Dzianina ze splotem swetrowym na polarze, spisała się idealnie w czasie szycia. No i coverlock: amore mio! Fantastyczny, cudowny, idealny. Jak on pięknie pozszywał tę dzianinę! Perfetto!  Bluza dla M zamiast kaptura ma golf. A raczej miała. Wyprułam go, gdyż po sesji wydał mi się za skromny. Wyprułam go i wszyłam nowy, obszerniejszy. Wyloty na sznurek podkleiłam płótnem z klejem. Raz nie podkleiłam dzianiny, nabiłam wyloty, wciągnęłam sznurek i przy pierwszej próbie uregulowania długości... wyloty wypadły... Teraz podkleiłam z obu stron.  

 Spodnie to niemal produkt uboczny, bo co tu pisać o spodniach...że ze sztruksu te mniejsze, że mają takie skośne przeszycia na przodzie, że kieszenie, że zamki, że pasek i szlufki. Spodnie dla M z jeansu. 

Epizod 6/52

Przodem na tył!

 "Kochanie, sukienkę ubrałaś odwrotnie!" . Nie no! Tak?!  Nie! Aaaa dekolt z tyłu! Czy dekolt nie może być z tyłu?  Tylko z przodu ma być? Faceci to się nie znają...na sukienkach. Na garderobach się znają, takich z płyt i z półkami i wieszakami i drzwiami przesuwanymi i na szafach w ogóle... Na sukienkach nie.  A moja najnowsza sukienka z  Burdy 12/2015, model 109, ma fajny dekolt na plecach.  Zanim jednak stał się fajnym dekoltem, z zakładkami rozchodzącymi się promieniście, przysporzył mi trochę kłopotów. Wybrałam rozmiar 40, nie, nie, z plus size nie zeszłam. Jednak na forach pojawiały się zdania, że sukienka szeroka, więc skoro tak, wzięłam rozmiar mniejszy. Ponownie wybrałam scubę, cieńszą, bardziej wiotką. Ponownie maszyna odmówiła posłuszeństwa, tym razem ta starsza i to od razu na starcie. Kombinacje na poziomie igły zakończyły się założeniem tej do jeansu ( ???!!! ). Ale już na docisk sopki nie miałam wpływu, no i jak już szyła, to rozciągała scubę aż miło! Przeszłam na zygzak i trochę rozciąganie udało się zniwelować. Przód sukienki - sama skromność i bezproblemowość. Tył jednak mi się nie widział, to znaczy widział mi się dorodny tył w mega zakładkach. Pozwężałam boki, duuuużo, ok. 4 cm i jeszcze ku dołowi więcej, a rozmiar 40.  Kieszeni na szczęście nie wszyłam od razu, miałam mniej prucia. No i ten tył: przeszyłam jeszcze raz zakładki, zaprasowałam - na ile scuba pozwoliła i wszyłam odszycie. Trochę się bałam, że materiał plus zakładki będą naciągać tył, ale nawet nie. Wszyłam kieszenie. Pierwsze podwijanie zakończyło się powstaniem falbanki i stwierdzeniem, że nie ta długość. Skróciłam, doszyłam plisę i podwinęłam. Podszewki nie wszyłam, co za dużo, to nie zdrowo, odszycia wystarczą. Po wstępnych występach ( jeden koncert, jedna sesja, jedne urodziny ) stwierdzam, że bardzo lubię tę sukienkę. Jest wygodna, i jak przód nie wywołuje sensacji, tak tył robi wrażenie :)

Na przyszłość planuję uszyć taką sukienkę, ale bez zakładek i drugą z takimi zakładkami, ale na przodzie i z paskiem.

Szyj Ż

Cała ja. 120 cm materiału i żakiet szyję! A taki ładny szary melanż, na spodnie miał być. Nie doczekał jednak. Wpadł mi w ręce w chwili skrajnej potrzeby posiadania elementów garderoby biznesowej. 120 cm materiału - przecież nie musi być długi, nie musi być zapinany, nie musi mieć kieszeni, nie musi....a nie, podszewka musi być, no i pasuje żeby rękawy nie były krótkie. Wykrój: Burda 8/2013, model 107, rozmiar 42. Wybrałam ten model głównie ze względu na to, że krótki i nie miał klap, a wiadomo: ze 120 cm materiału nie poszaleję. Do tego okazało się, że fajny szary melanż miał miejscami jakby skazy. Odbyłam więc kombinację norweską połączoną z freestylem. I uszyłam. Żakiet uszyłam. Na turkusowej podszewce. Bez zapięcia, nie długi, bez kieszeni, z małymi poduszkami. Tylko jeszcze pasowałoby go dobrze rozprasować, co pewnie widać na zdjęciach. No i broszka, hit sezonu, a nawet dwie. Broszki z resztek, których na prawdę nie było za wiele. Wykończę się tą kreatywnością i zginę pod hałdami "przydatnych" resztek.  

Epizod 5/52

Rozmiar z plusem - czyli boska.

Plus size. Okazało się, że jestem PLUS SIZE. Normalne, z naciskiem na normalne, rozmiary są do 38. Od 40 w górę jest PLUS SIZE.  No to się porobiło...  Z Burdy szyję rozmiar 42, czyli jestem na "plusie", szkoda, że tylko przy rozmiarze.... Swoją drogą, zawsze podobały mi się propozycje dla pań z serii "duże jest piękne". Nie zmartwiłam się.  Wykroiłam więc duuuży rozmiar 42, model 112 B, Burda 2/2016. Co za sukienka!!!! Boska!!!! Ta linia, ta falbana, ach!!! Na sukienkę wybrałam czarną scubę ( szlachetniejsza wersja bistoru ), mięsista, rozciągliwa ( chyba pierwszy raz postąpiłam zgodnie z zaleceniami szanownej redakcji ), z połyskiem lekkim. Szyłam, będąc coraz bardziej zachwyconą, bo ta sukienka, falbana, no boskie... Nic to, że PLUS SIZE. Nic to, że młodsza maszyna nie chciała szyć scuby, mimo wielu zmian igieł, nici i innych kombinacji, z coachingiem włącznie. Nic to, starsza maszyna ( jakieś 20+ pod stopką )  dała sobie radę. Gdy do końca zostało jeszcze tylko podwinąć, nadeszła "końcaświata", w postaci wirusa jelitowego. "Końcaświata" miała same minusy, o których wolę nie wspominać...., "końcaświata" miała dwa plusy: świetnie oczyściła układ trawieny oraz wzmocniła mięśnie głębokie ( te, o których nie miałam pojęcia, że są...).  Potem tylko dwa dni w pozycji horyzontalnej i na diecie NNJ (nic nie jem ) i już po "końcaświata".  Moja boska wisiała sobie w tym czasie na manekinie. Przymiarka. Na mnie wisiała bardziej. Prucie, przeszywanie, prasowanie... Żmudny proces zwężania nie ominął rękawów, do tego skróciłam je do 37 cm .  Zeszłam chyba do rozmiaru 40, ale to dalej plus size...;) Falbanę podwinęłam z pomocą taśmy termicznej. Wiem, wiem,  dzianiny na taśmie się nie trzymają, ale założyłam, że dół falbany nie powinien się naciągać, no i że scuba trochę grubsza, więc powinno się trzymać. Dodatkowo taśma termiczna usztywniła dół falbany, dzięki temu ładnie się układa. 

Uff, zdążyłam. Sukienka jest. Czyli jestem na plusie :) 

Jeans przytarty

Wyszłam rano z domu, odstawiłam do jednostek opiekuńczo wychowawczych moich nieletnich gadających.  Po południu odebrałam dwóch wyrośniętych, chudych, nadal gadających. No to tak, tak to wygląda. Jak oka mgnienie. Rosną jakoś po kryjomu, czy co? Wczoraj rozkoszne trzylatki, a dzisiaj długie jakieś takie, chude, ciągle grzebią w lodówce, a na pytanie : głodny jesteś? słyszę: nie, nie, tylko coś słodkiego....

Oczywiście, spodni brakło, albo spodniom brakło długości. Biorę wykrój na 152, 152, 152... no przecież nie ma więcej, w końcu znam swoje dziecko! Taaaa, pozszywałam, nie mierzę, w końcu znam swoje dziecko! Pasek wszyłam, wołam do przymiarki, bo jednak tę długość pasuje ustalić, mimo że znam.... I co?! I za krótkie!!!! To znaczy na styk, ale to to samo, co za krótkie, w przypadku początkującego nastolatka. " Przecież mam 158 cm, a rano 159,7 cm, tata mnie mierzył"  .....Aha...no tak, tak... od jakiegoś czasu przecież nie muszę się schylać, by przytulić... Trzeba przedłużyć, spodnie przedłużyć!!! Popruć, coś wstawić... Kiedyś, przeglądając Pinterest, wpadła mi w oko instrukcja, jak domowym sposobem zrobić oryginalne przetarcia na jeansach.  Pomyślałam, że kawałek jeansu z takimi efektami, będzie wyglądał lepiej niż bez przetarć i zabrałam się za przedłużanie. Wycięłam 4 prostokąty z jeansu. Wyrysowałam linie, mniej więcej tak, jak miały przebiegać przetarcia, i przyfastrygowałam:

Następnie przeprasowałam:

Po czym wyprałam, zgodnie z sugestią. Mogłam tylko i portki i przedłużki wyprać razem...Po wysuszeniu wzięłam się za przecieranie grzbietów pilnikiem gruboziarnistym, można pumeksem. Nie chcąc od razu zrobić dziury ( pozostawiam tę działalność nieletniemu ) nie tarłam za mocno. 

A potem, rozprułam nogawki od dołu do wysokości kolan. Przecięłam, doszyłam wstawki. Oryginalne przetarcia dałam na przód, bo przyjęłam, że z tyłu same się zrobią. Pozszywałam.... Za długie! O nie, o nie, już nic nie robię, niech rośnie ! (  Mam nadzieję, że jak spodnie zaliczą kilka prań i nieletni podrośnie efekt będzie bardziej widoczny. A następnym razem przetarcia zrobię np. pod kieszeniami, albo na kieszeniach tylnych. )