Uszyję Ci sukienkę.

Nad drzwiami pracowni krawieckiej powinien widnieć napis: “…Porzućcie wszelką nadzieję wy, którzy tu wchodzicie…”. Chociaż wyraz “nadzieję” należy zastąpić słowem “przyzwyczajenia”. Zdanie powinno więc brzmieć: “… Porzućcie wszelkie przyzwyczajenia [dot. tkanin i stylu] wy, którzy tu wchodzicie…”

Musicie więc porzucić przyzwyczajenia dotyczące ubrań “stworzonych” ze sklepu. Zapomnieć o dzianinach, które zawsze się naciągną. Musicie poznać różnicę między ubraniem za ciasnym a dopasowanym. Musicie uznać wartość rzeczy szytych na miarę. I na koniec musicie uwierzyć, że osoba po drugiej stronie drzwi wie.

Wie, jak szyć, chociaż twoja narodowa cecha “znam się na wszystkim” nie pozwala o sobie zapomnieć. Wie, co można uszyć z powierzonego jej materiału i czasami upieranie się przy swoim przynosi skutek odwrotny do zamierzonego, czyli niezadowolenie… Słowo klucz: zaufaj. Ona, krawcowa, szyjąca to: projektantka, wizjonerka (widzi Ciebie i to w czym będzie Ci dobrze), materiałoznawca, trochę psychoterapeuta, osoba, która łatwym rzeczom się nie kłania, za to z trudnymi pije bruderschaft.

Krawcowa dzisiaj, to nie prosta kobiecina z chustką na głowie od skracania i poszerzania. To osoba wszechstronnie wykształcona, której tajniki matematycznych obliczeń nie są obce, a która wie też jaki kolor wybrała firma Pantone na dany rok i jaką premierę szykuje na jesień Bonda i co to jest Universum Marvela. Osoba, która godziny spędziła na zgłębianiu tajników sztuki krawieckiej. Osoba, która cały czas się uczy.

Uczy się, szyjąc dla Ciebie, bo każda sylwetka jest inna i każda figura posiada inną osobowość. Z upływem czasu uczy się też, że powiedzenie, iż “klient ma zawsze rację” w pracowni krawieckiej nie zawsze przynosi pozytywne efekty dla obu stron.

Czasami krawcowa wie lepiej, a więc zaufaj.

Oto model z Burdy 3/2016, który musiałam sprawdzić po raz drugi. Model, który za pierwszym razem wiele mnie nauczył, chociaż szyłam go z wielką przyjemnością. Model, o którym od początku wiedziałam, że będzie świetny właśnie z takiej tkaniny. Z bawełny z naprawdę niewielkim dodatkiem włókien elastycznych, z przepięknym kwiatowym nadrukiem. Widziałam sukienkę w stylu włoskim. Taką naturalną, świeżą. Na podszewce, co zmniejszałoby nieco stopień zagniecenia w miejscach fizjologicznych zgięć.

I… nie mogę powiedzieć, że udało się, bo udałoby się, gdybym szyć nie umiała, a więc - uszyłam.

Uszyłam najpiękniejszą sukienkę tego lata

Model: Burda 3/2016

Materiał : bawełna ze stacjonarnego sklepu Świat Tkanin Tarnów

Fryzura + koloryzacja: AFAN Atelier Fryzur Agnieszka Nowak

Makijaż: Salon Kosmetyczny Bellissima Gabriela Stawarz


Kopertowa sukienka na jesień.

Są takie modele, które nie wychodzą z mody i takie modele, które na długo zapadają w pamięć. I takie modele, które są niemal objawieniem i domagają się natychmiastowej realizacji. Tak właśnie było w przypadku tego projektu.

Sukienka kopertowa w paski objawiła mi się w trakcie oglądania jednego z wielu talent show. Od razu wiedziałam z czego powstanie: scuba drukowana w paski, a paski w kolorach i o różnych szerokościach. Nad modelem zastanawiałam się chwilkę… Ottobre czy Burda, Burda czy Ottobre… I wtedy pojawiło się “Kocham Szycie”, nowy magazyn dla szyjących, z wykrojami, opisami, inspiracjami. W nim odnalazłam, idealnie pasującą do moich objawionych pasków, kopertową sukienkę. Model 108 odrysowałam bez problemów z arkusza wykrojów, który jest bardzo czytelny. Opisu technicznego nie przeczytałam, zgodnie ze zwyczajem. Kroiłam model w rozmiarze 42 i poza zmianą szerokości i długości rękawa nie wprowadziłam żadnych zmian.

W modelu tym kopertowa jest tylko góra sukienki, dół natomiast jest rozkloszowany. Było trochę zabawy z dopasowaniem pasków tak, by linia dzieląca część pomarańczową od zielonej wypadała na środku przodu. Ale co się nie da, co się nie da, jak się da i voila! Zszywanie,jak zwykle, przebiegło bez problemów, bo spasowanie pasków w talii nie było trudne. Problemy stworzyłam sobie sama: pierwsza przymiarka i … coś ta zaszewka piersiowa za nisko mi się wydawała… Jak sobie poprawiłam, to znowu wyszła ciut za wysoko… Jak chciałam ją ponownie skorygować, to się okazało, że zostają ślady po szwie na wzorze… i zostało jak jest… Się naciągnie… Do sukienki doszyłam pasek zapinany na dwie zatrzaski. Zaszyłam też odcinek łączenia się kopertowego przodu, gdyż koperta robiła się zbyt otwarta…

Poza tym wzór, układ pasków, no sama jestem zachwycona, że tak wyszło. Do tego jesienne kolory idealnie wpisują się w panującą aurę.

Pozdrawiam.

Jola

Słowo - klucz

  Drogie Panie, wybaczcie, ale ten post skieruję do Facetów, do mężów, chłopaków, partnerów, kolegów. I nie jest to zamach na nasze babskie relacje, o nie. Kochane, to, co chcę zrobić uprzyjemni nam każdy shopping (i nie będzie to karta kredytowa naszej drugiej połówki, chociaż... z drugiej strony...) i każdy powrót do domu z zakupowego szaleństwa. Drogie Kobiety, jak chcecie, czytajcie dalej, jak nie, rzućcie tylko okiem na zdjęcia sukienki i już...

 Ale do rzeczy. Panowie, lubię Was. I chcę wam pomóc, chcę ułatwić Wam życie z nami... Chociaż nie jest przecież aż tak źle... Panowie, jest takie pytanie, które my, Kobiety, zadajemy Wam nieustająco, pytanie, które przyprawia Was o skręt wnętrzności, pytanie, na które każda z odpowiedzi, która pada z Waszych ust nas nie satysfakcjonuje.

 To pytanie brzmi: KOCHANIE, JAK WYGLĄDAM? I jest na nie tylko jedna, jedyna odpowiedź, którą chcemy od Was, Panowie, usłyszeć.

  Jedna odpowiedź, która zmieni Wasze życie na zawsze.

  Jedyna trafna odpowiedź. Żadnych testów wyboru.

 Panowie! Na pytanie kobiety : JAK WYGLĄDAM? 

ZAWSZE odpowiadacie: SZCZUPŁO!!!

 Gwarantuję sukces na każdej płasżczyźnie ;), spokój w domu, zero focha, dostęp do kanałów sportowych bez ograniczeń i ulubiony wikt. 

   I już. Cała filozofia udanych zakupów i pożycia z drugą połową.

   Powodzenia, Panowie :)

  Kobiety, od teraz wszystko będzie lepsze :)

  A sukienka, bo wszak tu trochę się szyje, w której chce się szczupło wyglądać, powstała z jeansu o dłuższym okresie leżakowania (nawet obracanie zaliczył). Sukienka zaś jest z gatunku "muszę taką mieć" i pochodzi z Burdy i jest wprost urocza i miałam ją na ostrzu nożyczek od samego początku. I chociaż karczek wydaje się być trochę karkołomny w szyciu, to muszę powiedzieć, że dzięki wszystkim oznaczeniom, umieszczonym na wykroju (opisów nadal nie czytam...), zszywa się go całkiem szybko. Swoją wersję sukienki odszyłam całkowicie również jeansem, gdyż zależało mi na usztywnieniu karczku.

  Co do dołu, pytanie czy te zakładki jednak nie poszerzają, nie ma sensu, gdyż: Dziewczyny szczupłe, naturalnie będą wyglądały w niej szczupło; natomiast Dziewczyny o rozmiarze 42 i więcej, będą się w niej czuły wysmuklone właśnie dzięki zakładkom z przodu. Do tego but na obcasie i voila. 

  Jak wyglądam? ;)

Cappuccino w sukience

   O czym pisać, gdy szycie przestaje być problemem? Gdy zaszyfrowany opis techniczny w Burdzie nie jest już zagadką rodem z grobowców faraonów. Gdy już wiadomo, że kierunek ułożenia elementów wykroju na tkaninie ma ogromne znaczenie?

 No i o czym pisać, gdy już nie można powoływać się na hasło: "MOJA PIERWSZA", bo "pierwsze" dawno zamieniły się w piąte, dziesiąte i pięćdziesiąte... Ale, ale... czy aby na pewno? Na pewno nie ma już nic, co można by opublikować pod tym hasłem z hasztagiem?

  Otóż nic! Zero! Null! Okazuje się, że moja pamięć, do której planuję dokupić RAM-u, zaczyna spowijać się owatą wysokopuszytą. Wyobraźcie sobie, że prawie zapomniałam, że wśród tylu uszytych dla siebie sukienek, sukienek z koła mam - tylko jedną! I do tego uszytą dawno temu. No ale mam... Nawet nie mogę napisać: moja pierwsza sukienka w groszki... Bo już jedną mam! 

 Jednak, żeby tak nie było, że wszystkie "pierwsze razy" szyciowe mam za sobą, oto moja pierwsza sukienka z koła o długości 3/4. Niemal z koła zamachowego, bo jak się zamachnęłam, to w trzy godziny sukienkę uszyłam. I jeszcze zamek wszywałam drugi raz, bo... bo mi kolor nie odpowiadał. Wiecie, jak trudno jest zdobyć zamek kryty w kolorze cappuccino? Na szczęście "brudny biały" pasował. Oczywiście dół sukienki skroiłam dzień wcześniej, żeby sobie obwisł.     Teraz trzy słowa o materiale: bawełniane cappuccino w groszki. Bawełna cienka z domieszką, zdobyczna w SH!!! Tak, niektórzy to mają rękę do takich kawałków. I od razu 4 metry wyciągają! Normalnie jak Houdini jakiś! A bawełna tak urocza, że nic innego z niej nie mogło powstać, tylko sukienka z koła. Co prawda, najpierw zamarzył mi się model z ostatniej Burdy. Jednak, mimo że bawełna cienka, to okazała się za mało lejąca. I sięgnęłam kolejny raz, bo wiadomo, że nie pierwszy, po model 101 z Burdy 8/2007. Pierwszy raz natomiast wykorzystałam tylko górną część, tę z dekoltem i zakładkami przy nim. Do sukienki konieczna była podszewka: na górę użyłam cienkiej bawełny, żeby było przewiewniej, na dół zaś dałam zwykłą podszewkę poliestrową. Tak sobie myślę, że może sobie halkę uszyję, żeby tak fajnie szeleściła...  I ta długość, 73 cm! A się obetnie, myślę, że w następnym sezonie... 

  I o czym tu pisać? Że sukienka idealnie wpisuje się w letnie popołudnia rozgrzanych starówek i klimatycznych kawiarni...

    

  

Jagodowa

   Prowadzenie bloga zobowiązuje. Od czasu do czasu należy szokować. Od czasu do czasu należy dobrać kolor włosów do sukienki... 

Czyżby reszta tekstu w tym momencie była już nieistotna? A chciałam jeszcze napisać, że sukienka to model 110 z Burdy 6/2017  . Materiał to illusion, z którego już szyłam, ze sporą dawką elastanu.  Szyło się dobrze, bez komplikacji. Nawet odszycie dekoltu zachowuje się jak należy, chociaż można byłoby je podejrzewać o niecne wyzieranie spod sukienki. Sukienkę zwęziłam po boczkach, z tyłu zrobiłam zaszewki.  Po analizie zdjęć uważam, że gdybym lubiła przeróbki, to mogłabym ją bardziej dopasować.  Dół sukienki podkleiłam na taśmie termicznej... Hymmm, czyżby granatowe sukienki były na szczycie mojej listy ulubionych? 

 

 Sukienka : Burda 6/2017, model 110

Materiał : illusion, 2 metry

Stylizacja fryzury i kolor Studio AFAN

Miejsce zdjęć dzięki uprzejmości PUB Śródmieście

Rozmiary lata.

Podobno posty za długie piszę. 

To będzie krótko.

 Zawsze myślałam, że mam mały biust. No wiadomo, widzieliście kiedyś kobietę zadowoloną ze swego wyglądu w 100%? Ja nie. Mimo całego pozytywnego nastawienia, wrodzonego optymizmu, nabytych różowych okularów i okresowego pesymizmu, nie postrzegałam swojego fizis za ideał. Żeby nie było, nie postrzegam w dalszym ciągu, mimo...

  Mimo wizyty u brafiterki. I nie był to pierwszy lepszy sklep z bielizną i z panią, która WIE LEPIEJ! Była miła pani i stwierdzenie: "Mam nadzieję, że się Pani nie spieszy...". Było mierzenie, bo wiadomo mój centymetr (!) może kłamać. Było pytanie o rodzaj pracy, o aktywność fizyczną. I było dobieranie. Bo nie szycie! Szyć to będę ja, te biustonosze, jak tylko dotrę na mój wymarzony kurs brafiterski do Stolicy. I był efekt WOW i że ja całe życie źle się nosiłam no i WOW...

 Po tym wszystkim muszę sobie poszyć nowe sukienki, bo po zmianie w niektórych, z tych co mam, nie mogę wziąć głębokiego wdechu. Materiał stawia opór, ale takie zmiany to ja akceptuję.

 Przed Państwem ja w nowej sukience. Model 123, Burda 4/2017 , rozmiar 44, wiadomo - na większych rozmiarach lepiej widać model. Zmiany: skróciłam szelki,  góra przód dopasowała się do rozmiaru, góra tył została zwężony i skrócony dół pleców o ok. 3 cm, ale mogłam bardziej. Materiał: punto milano, zakupione w sklepie stacjonarnym. Reszta idealnie ;)