Jagodowa

   Prowadzenie bloga zobowiązuje. Od czasu do czasu należy szokować. Od czasu do czasu należy dobrać kolor włosów do sukienki... 

Czyżby reszta tekstu w tym momencie była już nieistotna? A chciałam jeszcze napisać, że sukienka to model 110 z Burdy 6/2017  . Materiał to illusion, z którego już szyłam, ze sporą dawką elastanu.  Szyło się dobrze, bez komplikacji. Nawet odszycie dekoltu zachowuje się jak należy, chociaż można byłoby je podejrzewać o niecne wyzieranie spod sukienki. Sukienkę zwęziłam po boczkach, z tyłu zrobiłam zaszewki.  Po analizie zdjęć uważam, że gdybym lubiła przeróbki, to mogłabym ją bardziej dopasować.  Dół sukienki podkleiłam na taśmie termicznej... Hymmm, czyżby granatowe sukienki były na szczycie mojej listy ulubionych? 

 

 Sukienka : Burda 6/2017, model 110

Materiał : illusion, 2 metry

Stylizacja fryzury i kolor Studio AFAN

Miejsce zdjęć dzięki uprzejmości PUB Śródmieście

Epizod 17/52

Prosta historia. 

Sprawa przedstawia się następująco: zamarzył mi się kołnierzyk. Kołnierzyk motylek. Podpatrzyłam w jednej takiej gazecie, która przedstawia wiodące trendy (doprawdy propozycje są powalające - powalają głównie ceny). Taki kołnierzyk, samoistny byt, nadaje charrrakteru każdej kreacji. No więc sukienka. Najlepiej czarna. Najlepiej mała czarna. Materiał się znalazł. Leżał na półce opisanej: "co to ja z tego nie uszyję!". Oczywiście było go za mało: 1,30 m!!! 130 cm materiału mięsistego, lejącego, z lekką nutą włókien naciągliwych, o jakże wdzięcznej nazwie "andżelika". W związku z materialnymi ograniczeniami, połączyłam dwa wykroje: góra - model 101, Burda 2/2014, dół, bez kieszeni - model 102, Burda ta sama. Na żaden z wyżej wymienionych modeli 130 cm materiału nie starczyłoby, ale od czego jest zakrojone na szeroką skalę kombinatorstwo? Połączone modele ułożyły się w jedną całość. I wiecie co? Powstał model idealny. Serio, serio. Wykroiłam, zeszyłam i.... i.... i nie musiałam nic poprawiać!!! Hurra!!! Było idealnie, perfekcyjnie i w ogóle super. Nawet pomiędzy górną częścią pleców a wystającą dolną częścią nie utworzyła się "bołda" (tzn. materiał się nie zmarszczył, co zwykle prowadzi u mnie do powstawania dodatkowych zaszewek). Oczywiście "andżelika" nie dzianina, a więc nie naciągnie się. Dlatego też sukienka zalicza się do odzieży "korekcyjno-ortopedycznej". Już tłumaczę: zakładając sukienkę z takiej tkaniny należy odpowiednio ułożyć sylwetkę: plecy prosto, podbródek do przodu, brzuch wciągnięty (do kręgosłupa, wzmacniamy mięśnie i pleców i brzucha), pośladki spięte.... i tak do 67 roku życia. Aaaa i nie zapomnieć o obcasie. But na obcasie musi być! No i kołnierzyk motylek, który zakończył jakże prostą historię małej czarnej. Z kołnierzykiem nie było tak łatwo, bo primo: nie miałam gotowego wykroju (więc znowu kombinatorstwo), secundo: zszywanie okazało się karkołomnym wyczynem (te wszystkie zakręty), tertio: po uszyciu nadawał się tylko do prania. I zeszło mi na nim dłużej niż nad sukienką... (chyba to opiszę w osobnym poście). Ale po połączeniu wszystkiego i napięciu odpowiednich mięśni, jest całkiem, całkiem.